Na majowy weekend wybraliśmy się do Rumunii, a opowieść o tym kraju zaczynamy od miejscowości Sinaia, w której zwiedziliśmy Zamek Peleş. Położenie u podnóża zaśnieżonych szczytów gór Bucegi sprawia, że często odwiedzane przez turystów miejsce zyskało przydomek Perły Karpat. Miejscowość leży na Wołoszczyźnie.
Pierwsze wrażenie faktycznie jest niesamowite. Ciekawa architektura domków na tle ośnieżonych szczytów górskich, a do tego na jeden z nich można wjechać kolejką linową. Rewelacja J. My jednak skoncentrowaliśmy się na kompleksie zamkowym i tam właśnie zmierzamy.
Zamek Peleş – trochę historii
Miejscowość nazwę zawdzięcza klasztorowi, który został tu pobudowany w XVII w. Ośrodek narciarski jednak swoją największą popularność zawdzięcza zamkowi Peleş. Do budowy obiektu pod koniec XIX w. doprowadził pierwszy rumuński król Karol I Hohenzollern i była to jego letnia rezydencja.
Ta oglądana z pobliskiego punktu widokowego zachwyca wielkością i wykonaniem w stylu niemieckiego renesansu.
Ciekawostką jest to, że wśród rzemieślników pracujących nad budową zamku byli również Polacy.
Jak doszło do budowy klasztoru i dlaczego akurat taka jego nazwa?
Otóż za budowę odpowiadała fundacja Michała Canacuzino, który przez jakiś czas przebywał w Jerozolimie, gdzie m.in. zwiedził klasztor św. Katarzyny na Synaju. Po powrocie postanowił założyć monastyr, który od nazwy góry i półwyspu nazwał Sinaia. Taką też nazwę przyjęła miejscowość, która rozrosła się wokół owego klasztoru. Różne były jego losy, ale możemy go po różnych przebudowach i odbudowach oglądać do dnia dzisiejszego.
Pałac królewski budowano przez 10 lat od roku 1873, a jego uroczyste otwarcie miało miejsce w październiku roku 1883. Nie oznaczało to jednak końca prac nad wystrojem wnętrz. Nad tym pracowano do 1914 r., czyli do śmierci króla, który tu zamieszkiwał. Nad dekoracjami pracowali specjaliści m.in. z Hamburga, Wiednia etc.
Ciekawostką jest to, że już w roku 1884 założono tu prąd, który był wytwarzany przez generator. Trzynaście lat później pobudowano elektrownię. Do dziś zewnętrzne ściany zdobią kunsztownie wykonane latarnie. Był to pierwszy zamek w Europie oświetlony prądem elektrycznym.
Kolejnym ważnym faktem związanym z zamkiem jest to, że powstała tu pierwsza w Rumunii sala kinowa.
Król Karol I umiera bez męskiego potomka, a władzę przejmuje jego bratanek Ferdynand I, którego żona Maria Koburg nadal upiększa zamek oraz przylegające ogrody.
Na ten okres przypada fakt ponownie związany z Polską. Franciszek Rychnowski wykonał do zamku urządzenia mechaniczne, za co otrzymał od króla rumuński złoty medal zasługi.
Koszt pałacu wycenia się na ok. 120 mln dolarów amerykańskich i dziś znajduje się w nim muzeum.
Idziemy do zamku i oglądamy go z zewnątrz
Wiemy już skąd pochodzi nazwa miejscowości, a dlaczego akurat tak nazywa się zamek? Wytłumaczenie jest proste. Miejscowość Sinaia leży w dolinie, przez którą przepływa potok Peleş.
Zanim doszliśmy do głównego obiektu, który jest naszym celem przechodzimy przy nieco mniej okazałych, ale równie pięknych budynkach. Jeden z nich był miejscem zamieszkania króla Karola I, który tu mieszkał i stąd nadzorował prace budowlane w głównej siedzibie.
W pewnej odległości od pałacu mieściła się tymczasowa siedziba rodziny królewskiej. Wygląda imponująco tym bardziej, że stoi na tle gór i zielonych lasów.
Docieramy do głównej rezydencji królewskiej i podziwiamy jej fasadę. Faktycznie robi wrażenie, a opowieści o tym, że jest to najładniejszy pałac (zamek) Rumunii nie są przesadzone.
Zanim weszliśmy do wnętrz, aby podziwiać część pomieszczeń ze znajdujących się tu 160 komnat wykonanych w stylu włoskiego i niemieckiego renesansu z elementami baroku i rokoko pospacerowaliśmy trochę po parku przed zamkiem.
Podczas spaceru zwróciliśmy uwagę na wiele rzeźbionych figur ustawionych w różnych miejscach. Każda jest inna i przyciągają wzrok sposobem wykonania.
Skoro mówimy o rzeźbach to oczywiście nie mogło w tym miejscu zabraknąć postaci właściciela króla Karola I.
Skoro jest król to musi być i małżonka. Szukamy, więc pomnika królowej Elżbiety, który znajdujemy w innej części parku.
W czasie spaceru wzrok nasz przyciąga portal jednego z wejść do pałacu. To jest prawdziwe dzieło sztuki.
Dekoracje na fasadzie zamku
Kolejnym elementem architektonicznym, na który zwracamy uwagę jest balkon z ażurowym murkiem i wieloma kolumnami.
Można by tak jeszcze długo opowiadać o parku i jego atrakcjach, ale pora wejść do środka pałacu. Na koniec jeszcze zdjęcie, które utwierdza nas w przekonaniu, że pałac królewski postawiono w dobrym miejscu. Takie widoki z parku i za pewne z pokoju chciałoby mieć wielu z nas.
Zamek Peleş – dziedziniec przed wejściem do komnat
Z parku zmierzamy do pałacu, ale przed wejściem do wnętrza czeka nas jeszcze jedna atrakcja. Jest nią dziedziniec, którego ściany wykończone są rzeźbionymi drewnianymi elementami. Zwracamy też uwagę na poroża jeleni.
Kolejna ze ścian ozdobiona jest malowidłami, a inną dla odmiany porastają zielone pnącza. Wszystko to wprawia w zachwyt licznie tu przybywających turystów.
Atrakcyjności temu miejscu dodaje jeszcze stojąca na środku dziedzińca rzeźbiona latarnia. Można by się jeszcze długo zachwycać, ale stoimy od jakiegoś czasu w długiej kolejce i nadeszła pora, aby zajrzeć, co kryją wnętrza tak cudownego z zewnątrz obiektu.
Warto zaznaczyć, że porządku na dziedzińcu pilnują dwaj panowie, którzy bacznie obserwują, co się dzieje wśród osób odwiedzających.
Zamek Peleş – co czeka na nas w komnatach królewskich
W środku już od pierwszej sali jesteśmy zachwyceni bogatym wystrojem oraz finezyjnymi zdobieniami. Za chwilę okaże się, że w kolejnych pomieszczeniach może być jeszcze bardziej bajkowo.
Ciekawostką jest to, że w obecnym muzeum podziwiamy kompletnie zachowane wyposażenia wnętrz, a poszczególne komnaty i pokoje nawet bez wystroju prezentują wysoką wartość artystyczną.
W zdobionych wnętrzach nie mogło zabraknąć miejsca dla pomnika właściciela Karola I, który przedstawiony jest w bogatej zbroi.
Na zamku zobaczyliśmy między innymi kolekcję zabytkowej broni, która składa się z około 4000 eksponatów. Trzeba przyznać, że robi wrażenie.
Podziwiamy też zestaw 1500 sztuk arcydzieł szklanych, wiele eksponatów wykonanych ze srebra i innych kruszców w liczbie 5500. Wspaniale prezentują się też witraże, którymi ozdobiono 800 okien.
W sali teatralnej z 60 miejscami siedzącymi znajduje się szklany sufit, ale ciekawostką jest to, że można go rozsuwać za pomocą silnika elektrycznego. Zachwyciła nas również sala muzyczna, w której królowa Elżbieta urządzała wieczory artystyczne. Sama też grała na instrumentach, a meble do tego pomieszczenia podarował Maharadża Kapurtal.
Kolejne komnaty na trasie zwiedzania zamku
Kolejnym ciekawym punktem jest biblioteka. Tu oprócz niezliczonej ilości książek zachwyca kuta balustrada zabezpieczająca balkon.
W wielu komnatach znajdują się imponujące żyrandole, a część pochodzi z wyspy Murano w Wenecji. Tam istnieje wieloletnia tradycja wytwarzania szkła.
Kolejnym zachwycającym elementem są niesamowite sufity.
W salach znajduje się wiele wspaniałych okazów mebli doskonale komponujących się z wiszącymi na ścianach obrazami m.in. mistrzów włoskich i holenderskich.
Zapierające dech w piersiach są również wspaniałe komnaty: Sala Honorów, Gabinet, Sala Konferencyjna, Sala Turecka i wiele innych.
Powoli kończymy nasz pobyt w tym zachwycającym obiekcie. Pomimo ogromnych tłumów, które się tędy codziennie przewijają zachęcamy do odwiedzenia Pałacu Królewskiego Peleş w Rumunii. Polecamy tym bardziej, że w pobliżu czeka jeszcze więcej innych atrakcji.